Nurkowanie, zwłaszcza amatorskie, należy do najbardziej generujących ryzyko zajęć dla człowieka. Japońscy uczeni określili je jako od 36 do 62 razy bardziej niebezpieczne niż jazda samochodem. A przecież to tylko jeden z wielu obszarów, w których człowiek koniecznie chce pokonywać granice własnych możliwości. Czy rzeczywiście warto narażać własne życie w podobnych sytuacjach?
Patronem ludzi, których fascynuje pokonywanie własnych słabości i praw natury, jest mityczny Ikar, co oznacza, że podobne zainteresowania nie są zjawiskiem nowym ani nie wynikają jedynie z wszechogarniającego poczucia nudy i szukania coraz bardziej niesamowitych wyzwań.
Nawet szachy nie są do końca bezpieczne!
Nie zmienia to jednak faktu, że niebezpieczeństwo jest wpisane w sport i aktywność fizyczną i że są takie dyscypliny, które generują większy jego poziom niż inne. Wprawdzie w 2014 podczas turnieju szachowego w Norwegii zmarł na atak serca reprezentant Seszeli Kurt Meier, ale odsetek śmiertelnych ofiar w tej dyscyplinie jest zdecydowanie niższy niż nawet w sportach olimpijskich.
Dlaczego nurkowanie generuje ryzyko? Okazuje się, że to może być nawet lek na zatoki
Wracając do nurkowania – podobno tylko trzy sporty bardziej narażają uprawiających je ludzi od schodzenia pod wodę. A że na trzecim miejscu też jest nurkowanie, tyle że w jaskiniach, śmiało możemy mówić o TOP3. Choć laicy wyobrażają sobie, że chodzi o ataki rekinów lub próby bicia rekordów głębokości zanurzenia, przyczyną zagrożenia dla nurka może być nawet nieprawidłowo dobrany lek na zatoki, które cierpią wraz z błoną bębenków podczas zbyt gwałtownego wynurzania. Jednak amatorów nurkowania wciąż przybywa, co jest najlepszym dowodem, że człowiek ryzyko ma wpisane w geny i nigdy nie zrezygnuje z narażania życia i zdrowia dla satysfakcji z pokonywania kolejnych barier.
Andrzej Bargiel pokazał światu, jak radzić sobie największymi wyzwaniami
Nikt, kto w 2018 roku świętował sukces Andrzeja Bargiela, który jako pierwszy człowiek na świece zjechał na nartach z K2, nie miał najmniejszych wątpliwości: sukces osiągnął wysokiej klasy profesjonalista, który potrafi szacować ryzyko. Dowód: rok później zrezygnował ze zjazdu z Mount Everestu z powodu niewystarczająco sprzyjających warunków pogodowych. Poza tym ktoś, kto najpierw wspina się na szczyt, by z niego zjechać, musi być naprawdę dobrze przygotowany.
Niebezpieczny heli skiing. Głównie przez awarie helkopterów
Tymczasem krwawe żniwo zbiera sport zwany heli skiing, w którym także chodzi o narty zjazdowe, ale rolę wyciągu narciarskiego pełni helikopter. Zjazdy po ekstremalnych trasach są z pewnością niebezpieczne ale okazuje się, że wśród ofiar śmiertelnych HS więcej zginęło na skutek awarii lub wypadku śmigłowca niż błędu podczas jazdy na nartach. Z kolei wspinaczka wysokogórska legitymuje się potężnym, 10 proc. odsetkiem śmiertelności, ale paradoksalnie połączenie himalaizmu z nartami przyniosło sukces polskiemu wyczynowcowi. Stąd wniosek, że w szacowaniu ryzyka i tak zawsze główną rolę odgrywa czynnik ludzki.
Zdaje się, że wciąż będziemy tańczyć i nurkować
Jeśli wierzyć statystykom, jednym z najbardziej niebezpiecznych zajęć jest taniec, który pozbawia życia 1 na 100 000 osób. Ale przecież z tego powodu nikt nie przestanie tańczyć. Tak jak 99 na 100 nurków zażyje lek na zatoki zgodnie z dawkowaniem i dzięki temu będzie mogło nadal uprawiać ten piękny sport.